Siemka!
Pisze aby was powiadomić, że przenoszę bloga na tumblr... Cóż, taki kaprys. ;) Dla zainteresowanych oto on: http://iwonastylinson.tumblr.com/
wtorek, 14 maja 2013
piątek, 3 maja 2013
"W trasie"- Larry
Kolejny imagin… Tak,
wiem, krótki… Nie jest jednym z moich popisowych, ale cóż. Potrzebowałam
napisać coś słodkiego z Larrym. J Mam nadzieje, że Wam się spodoba.
PS. Z góry
przepraszam za powtórzenia imion i „jego”, „go”, nie mogłam znaleźć za dużo
zastępczych ksywek itp.
Krótkie wprowadzenie: One Direction jest w trasie. Mają
zamieszkać w hotelu. Louis i Harry dostają wspólny pokój z małżeńskim łóżkiem.
Nie są jeszcze parą… Jeszcze ;P Jest
wieczór, leżą razem i próbują zasnąć.
-Zimno mi.- jęknął Louis.
-Eh…Co ja z tobą mam.- westchnął Harold.-Chodź tutaj.-
powiedział bez namysłu i rozłożył ramiona.
Zadowolony Boo bear przysunął się do niego, po chwili poczuł
jak silne ramiona oplatają go w pasie. Loczek przytulił się do jego pleców, a
następnie nakrył ich kocem.
-Dobranoc, Loulou- szepnął w jego włosy.
-Śpij dobrze, Harreh.- odpowiedział z szerokim uśmiechem.
Oboje byli pewni, że szybko nie zasnął. Byli zbyt zajęci
uspokajaniem swoich szybko bijących serc. Oprócz tego, nie chcieli tracić ani
chwili tej cudownej bliskości. Przecież
to może już więcej się nie powtórzyć! Harry schował twarz w zagłębienie
szyi Louisa, rozkoszując się jego zapachem.
Minęło parę godzin. Loczek smacznie już spał, niestety nie
można było tego powiedzieć o Louisie. Nie potrafił nie myśleć o ustach Harrego
przylegających do jego szyi. Przy każdym jego oddechu, przechodziły go
przyjemne dreszcze. Mimo wszystko mógłby usypiać tak codziennie…
Odsunął delikatnie głowę chłopca i powoli odwrócił się do
niego przodem. To co zobaczył zaparło mu dech w piersiach. Uśmiechnął się
czule, wpatrując w niesamowicie uroczy obrazek. Śpiący Harry wyglądał jak
anioł. Ciemne rzęsy rzucały niewyraźne cienie na jego policzki, loczki opadały
mu na czoło, a rozchylone, malinowe usta aż prosiły się o pocałunki. „A może by
tak skraść jeden?”- pomyślał brunet- „Przecież on śpi, niczego nie zauważy, a
ja nareszcie zrobię to na co mam od tak dawna ochotę…”. Postanowił zaryzykować.
Oparł się na łokciu, ich twarze dzieliły milimetry. Westchnął i musnął lekko
jego wargi. Motylki w jego brzuchu natychmiast zareagowały. Pragnął przedłużyć
tą chwile, ale nie chciał przecież go obudzić. Już miał się odsunąć kiedy
Harold przyciągnął go bliżej siebie i odwzajemnił pocałunek. Tego się nie
spodziewał. Nie zareagował, ale gdy chłopak powoli rezygnował, zaczął oddawać
wszystkie jego pieszczoty. Loczek mruknął zadowolony. Ośmielony tym Louis
wplótł palce w jego loki. Równocześnie uśmiechnęli się przez pocałunek, zaczęli
się śmiać. Harry oparł czoło o jego i spojrzał mu głęboko w oczy.
-Lou?- szepnął.
-Słucham cię, mały.- odpowiedział również szeptem i
pogłaskał go po policzku.
-Od dawna chciałem ci to powiedzieć, ale…- wziął głęboki
wdech- bałem się, że zniszczę naszą przyjaźń…
-Tak?
-Bo ja… Ten… Um… Loui… ja…tego…
-Też cię kocham, Harreh.- pomógł mu zaglądając w zielone
oczy.
Po tym wyznaniu w jego tęczówkach zatańczyły wesołe
iskierki. Po chwili zakryły je powieki, a ich usta złączyły się w ponownym
pocałunku.
sobota, 27 kwietnia 2013
"Directioner"- Niall
Krótki imagin pisany pod wpływem Directioner Feels.
Siedzisz skulona na londyńskiej ławce. Przyciskasz kolana do
piersi, po twojej twarzy toczą się gorzkie łzy. Ból rozdzierający serce
potęguje kolejna piosenka z „Up all night”, sącząca się ze słuchawek. Czujesz
się jak masochistka; każda następna nuta zwiększa twoje cierpienie, jednak nie
potrafisz przestać. Wsłuchujesz się w ich anielskie głosy. Tak za nimi
tęsknisz… Jak w ogóle można tęsknić za kimś kogo nigdy się nie poznało? Cicho
zaśmiewasz się pod nosem, gubisz się w własnych uczuciach. W pewnym momencie czujesz jak ktoś oplata cię
silnymi ramionami i przyciąga do siebie. Nie opierasz się, od razu wtulasz się
w nieznajomego. Potrzebujesz kogoś przy tobie, nie musi cię rozumieć, ważne
żeby był.
Delikatnie wyjmuje ci słuchawki. Próbowałaś zagłuszyć myśli
muzyką, więc może doskonale usłyszeć fragment „Taken”. Speszona wyłączasz
odtwarzacz. Nie spoglądasz na niego, boisz się reakcji. Chłopak chowa twarz w
twoich włosach i powoli głaszczę cię po plecach.
-Co się stało?- szepnął
-I tak tego nie zrozumiesz…- odpowiadasz mu również szeptem.
-Spróbuje.- obiecał.
Westchnęłaś. Musiałaś się komuś wyżalić.
-Wyobraź sobie, że kochasz kogoś całym sercem, wielką,
niezależną miłością. Gdy jest mu smutno, ty też chodzisz przygnębiony, kiedy
jest wesoły, tryskasz szczęściem. Wspierasz każdą jego decyzje, nawet tą
najgłupszą. Jesteś gotowy oddać za niego życie. A teraz wyobraź sobie, że ta
osoba nie ma pojęcia o twoim istnieniu. Boli, prawda? Tak, jest w moim
przypadku. Ta świadomość, że nigdy prawdopodobnie ich nie spotkam, nie
przytulę, nie powiem ile dla mnie zaczął. Są tak blisko, a zarazem tak daleko.
A nawet jeśli mi się uda, to będę dla nich tylko kolejnym fanem. Jedno z
najszczerszych „kocham cię”, wypowiedzianych w całym moim życiu będzie odebrane
jako puste słowo. Ta świadomość, że nigdy nie pokochają mnie tak jak ja ich.
Tak, jestem Directioner i nie wstydzę się tego.- wychlipałaś.
Poczułaś jak na twoją głowę spływają łzy. On naprawdę
płakał!! Chciałaś mu powiedzieć, żeby się tobą nie przejmował, ale musiałaś dać
upust resztce swoich emocji.
-Wiesz co jeszcze bardziej boli? To, że teraz oddalają się
od swoich fanów, a tym bardziej od Directioners. W zamian za bezgraniczną
miłość jesteśmy coraz bardziej ignorowani. Już nie ma nocnych twittcamów,
odpowiadania na nawet najgłupsze pytania i robienia bezsensownych
niespodzianek, które spełniają czyjeś marzenia. To wszystko się kończy. Oni są
całym moim światem, a dla nich jestem kolejnym, rozhisteryzowanym fanem.-
szloch wstrząsnął całym twoim ciałem. Ogarnęły cię jednocześnie ulga i potworny
ból. Mocniej wtuliłaś się w niego, jednak to nie pomogło.
-Przepraszam, że zawracam ci głowę.- powiedziałaś łamiącym
głosem, odsuwając się od niego. Zamarłaś. Koło ciebie siedział zapłakany Niall
Horan. Zakryłaś usta dłonią i wpatrywałaś się w niego z szeroko otwartymi
oczami. Przysunął się do ciebie, a następnie mocno przytulił. Pocałował w czoło
i szepnął dwa najpiękniejsze słowa: „Kocham Cię”.
niedziela, 14 kwietnia 2013
"Spotkanie po latach"- Harry
Dziarskim krokiem przemierzałaś ulice Londynu. Nuciłaś pod
nosem piosenki twojego najukochańszego boybandu- One Direction. Kochałaś ich
całym sercem pomimo tego, że zakończyli swą działalność trzy lata temu. Nadal
pamiętałaś wszystkie chwile spędzone przed laptopem na oglądaniu ich wygłupów,
czytaniu ciekawostek, słuchaniu piosenek…
Znałaś nieliczne Directionerki, które pozostały przy
chłopcach. Spotykałyście się w każdą sobotę, zawsze w tym samym miejscu, o tej
samej porze. Właśnie szłaś na kolejne takie spotkanie. Byłaś szczęśliwa na myśl
o tym, że porozmawiasz z kimś kto słysząc nazwę One Direction nie spojrzy na
ciebie jak na jakiegoś kosmitę.
Włożyłaś słuchawki do uszu. Usłyszałaś pierwsze dźwięki
„What makes you beautiful”. Przymknęłaś oczy rozkoszując się wspomnieniami:
pierwsze zafascynowanie, zapamiętywanie imion, poznawanie kolejnych Directioners,
uczenie się piosenek, wymarzony koncert. Z każdym następnym krokiem spod
przymkniętych powiek wypływały gorące łzy. Ból rozrywający serce był nie do wytrzymania.
Pomimo tego NIGDY nie żałowałaś, że pokochałaś tych pięciu idiotów.
Poczułaś szturchnięcie. Odwróciłaś się aby dojrzeć kolejnego
spieszącego się przechodnia. Westchnęłaś głęboko. Nim zdążyłaś się zorientować
leżałaś na ziemi. Spojrzałaś na siedzącego naprzeciwko chłopaka: słodkie,
brązowe loczki opadające na czoło, nieśmiały uśmiech i smutne zielone oczy. Zamarłaś.
Nie dowierzałaś w swoje szczęście. Jednak musiałaś się upewnić.
-Harry? Harry Styles?- zapytałaś z nadzieją.
Patrzył na ciebie zaskoczony. Kiwnął lekko głową. Na twoją
twarz wpłynął szeroki uśmiech, a w brzuchu poderwało się stado motyli. Wstał i
wyciągnął rękę w twoją stronę. Chwyciłaś ją delikatnie, a po chwili stałaś już
na nogach. Nie mogąc się powstrzymać wtuliłaś się w niego. Zszokowany Loczek
nie wiedział co się dzieje. Dotarło do ciebie co właśnie zrobiłaś.
-Przepraszam- bąknęłaś odsuwając się od niego.
Wiedziałaś, że jesteś cała czerwona. Widząc twoją reakcje
Harry zaśmiał się pod nosem, podszedł do ciebie i przytulił. Westchnęłaś cicho.
Chłopak nie był świadomy, że właśnie spełnia twoje największe marzenie. Odsunął
cię na odległość ramion.
-Płakałaś.- stwierdził ocierając kciukiem łzy z twoich
policzków.
Stałaś jak sparaliżowana wpatrując się w jego hipnotyzujące,
szmaragdowe tęczówki.
-Co się stało?- zapytał wyrywając cię z transu.
Spuściłaś głowę i czułaś jak rumieniec ozdabia twoją śliczną
buzie.
-Nieważne…- szepnęłaś.
-Powiedz, proszę.- powiedział błagalnie.
Wpadłaś na pomysł. Pomimo, że wydawał ci się niewyobrażalnie
głupi, postanowiłaś go zrealizować.
-Powiem… ale jeśli będę mogła zrobić sobie z tobą zdjęcie.-
odpowiedziałaś z zadziornym uśmiechem.
Zaskoczyłaś go tym… bardzo. Patrzył na ciebie z
niedowierzaniem i nie mógł wykrztusić ani jednego słowa. Nie spodziewałaś się takiej
reakcji. Posmutniałaś. Założyłaś grzywkę za ucho powodując odsłonięcie się
rękawa. Harry jak oparzony chwycił cię za nadgarstek i przyciągnął do siebie. Z
nieodgadnionym wyrazem twarzy przypatrywał się twojej wyblakłej bransoletce z
napisem „Directioner”. Z niemym pytaniem spojrzał w twoje oczy..
-Prawdziwi Directioners zostają do końca.- szepnęłaś.
Po jego twarzy potoczyły się łzy. Jednak wiedziałaś, że są
to łzy szczęścia. Przytulił cię z całych sił. Jego loki łaskotały cię w szyje.
Mogłabyś tak stać całą wieczność.
-Gdzie się tak spieszyłeś kiedy na mnie wpadłeś?- twój głos
był tłumiony przez jego koszule.
Zesztywniał, a po chwili mogłaś usłyszeć jego szloch…
-Ja… chciałem skoczyć.- wychlipał zdesperowany.
Serce stanęło ci w piersi. „Boże…on mógł się zabić, a ja bym
nawet o tym nie wiedziała. Żyłabym w przekonaniu, że mój idol gdzieś tam
mieszka, ma żonę, gromadkę dzieci i jest szczęśliwy, a tak naprawdę… Nie, wole
nawet o tym nie myśleć” Zaczęłaś płakać mocniej się w niego wtulając. Głaskał
cię po plecach szepcząc jakieś pocieszające słowa. Powoli się uspokajałaś.
Nagle usłyszałaś wrzask: SUUUUUPEEEERMAAAAAN! Uśmiechnęłaś się, wyciągnęłaś
telefon z kieszeni i odebrałaś.
-Słucham?- powiedziałaś do słuchawki.
Napotkałaś rozbawione spojrzenie Harolda. Od razu rozpoznał
wrzaski Louisa pochodzące z jednego z Video Diares, jeszcze z czasów XFacotra.
-[TI] gdzie jesteś? Czekamy na ciebie już pół godziny!-
wydarła się twoja przyjaciółka.
Ona również chodziła na wspomniane wcześniej spotkania
Directioners.
-Przepraszam, coś mnie zatrzymało.- spojrzałaś wymownie na
Harrego, a on obdarzył cię przepraszającym uśmiechem. Rozejrzałaś się aby
uświadomić sobie gdzie jesteś.
-Będę za 5 minut- oświadczyłaś zadowolona.
Niemalże słyszałaś jak [ITP.] przewraca oczami. Powstrzymując
śmiech rzuciłaś krótkie ‘pa’ i rozłączyłaś się.
-Mam dla ciebie propozycje- zaczęłaś nieśmiało.- skoro
nigdzie ci się nie śpieszy to może poszedł byś ze mną?- dokończyłaś jednym
tchem.
Zdenerwowana czekałaś na jego odpowiedź. Udawał zamyślenie.
Miałaś ochotę się roześmiać, bo byłaś pewna, że się zgodzi. Po chwili kiwnął
ochoczo głową. Byłaś cała w skowronkach. Miałaś nadzieje, że spotkanie z
Directionerkami sprawi mu przyjemność.
-To gdzie idziemy?- zapytał gdy ruszyliście w odpowiednim
kierunku.
-Nie wiem.- odpowiedziałaś pokazując mu język.
Chciałaś zrobić mu niespodziankę.
-No ej- zaśmiał się.
-Nie powiem ci, ale możesz być pewny, że nie będziesz
żałować.
Zrobił minę obrażonego dziecka, ale grzecznie podążał za
tobą. Pomimo swojego wieku był taki dziecinny. Nieświadomie uśmiechnęłaś się
czule.
Zjawiliście się przed obiecanym czasem. Bez pukania weszłaś
do domu [ITP.]. Już od progu słychać było wesołe śmiechy i piosenki 1D. Harry
spojrzał na ciebie zaskoczony. Puściłaś mu oczko i zaprowadziłaś do salonu.
Stanęliście w drzwiach. Odchrząknęłaś aby zwrócić uwagę dziewczyn. W jednym
momencie wszystkie twarze zwróciły się do was. Widziałaś jak Directionerki
przypatrują się z niedowierzaniem Loczkowi. Chłopak nie wiedział co o tym
myśleć.
-Dziewczyny, chciałabym Wam przedstawić Harrego Stylesa.-
powiedziałaś dumnie.
Otworzyły usta, parę z nich pobladło. Po chwili oczy każdej
z nich wypełniły się łzami, a buzie ozdobił uśmiech. Podchodziły do niego,
przytulały i dziękowały za to, że jest. Na nadgarstku każdej z nas widniała
bransoletka z napisem „Directioner”. Gdy tylko to zobaczył i zrozumiał całą
sytuacje uśmiechnął się szeroko, a po policzkach spływały mu łzy wzruszenia.
Prze całe spotkanie nie mogłaś oderwać oczu od Harrego. Był
taki szczęśliwy. Widząc jego radość czułaś to samo. Z niesamowitym iskierkami w
oczach opowiadał o przygodach w trasie i swoim życiu. Dziewczyny słuchały go z
zafascynowaniem, ty również. Za każdym razem gdy spoglądał na ciebie czułaś
motylki w brzuchu. Zawsze tak na ciebie działał, ale nigdy nie miałaś okazji
sprawdzić tego z tak bliska.
Niestety wszystko co dobre musi się kiedyś skończyć, tak też
stało się i tym razem. Wszyscy zaczęli się zbierać. Żegnałaś się z koleżankami.
Było ich naprawdę wiele więc wyszłaś jako ostatnia, w towarzystwie Loczka.
Zaproponował, że odprowadzi cię do domu. Zgodziłaś się bez wahania. Przez całą
drogę rozmawialiście śmiejąc się od czasu do czasu. Będąc przy nim towarzyszyło
ci to niesamowite uczcie, którego nie potrafiłaś określić. Coraz częściej
wyobrażałaś sobie wasze wargi złączne w pocałunku, jego zielone oczy wpatrzone
w twoje. Byłaś zaskoczona swoją wyobraźnią, nigdy tak nie myślałaś o żadnym
chłopaku.
Po dłuższym spacerze znaleźliście się pod twoimi drzwiami.
Niespodziewanie Harry cię przytulił. Odwzajemniłaś ucisk.
-Dziękuje. Dzięki tobie wiem, że mam dla kogo żyć.- szepnął
w twoje włosy.
Zaskoczyły cię jego słowa. Nic nie mówiąc wtuliłaś się w
niego mocniej. Minęło trochę czasu zanim odsunęliście się od siebie.
-Harry..- zaczęłaś niepewnie.
-Słucham cię.- powiedział intensywnie wpatrując się w twoje
tęczówki.
-Bo… odkąd cię zobaczyłam chciałam coś zrobić.
Patrzył na ciebie wyczekująco z wyraźnym zaciekawieniem.
-Mogę dotknąć twoich loczków?- zapytałaś czując jak się
rumienisz.
Zaśmiał się i kiwnął twierdzącą głową. Przysunęłaś się i
delikatnie włożyłaś rękę w jego włosy. Z uśmiechem przeczesywałaś je palcami.
Chłopak przyglądał ci się w skupieniu. Niemalże niezauważalnie zmniejszał
odległość między wami. Zorientowałaś się, że coś jest nie tak dopiero gdy
poczułaś jak mieszają się wasze oddechy. Oderwałaś wzrok od fryzury i zatonęłaś
w jego szmaragdowych oczach. Byliście tak blisko, że prawie stykaliście się
nosami. Byłaś zbyt nieśmiała, żeby zrobić pierwszy ruch. Zauważył to. Uśmiechnął
się i złapał cię w tali. Przymknął oczy delikatnie muskając twoje wargi swoimi.
Zadrżałaś rozkoszując się miękkością jego ust. Po chwili oddałaś pocałunek.
Było idealnie.
Larry
Usiadłem na łózku, schowałem twarz w dłoniach...
Nagle powietrze rozdarł mój głośny krzyk. Nawet nie zauważyłem kiedy łzy zaczęły spływać po mojej twarzy. Jedyne co czułem to przeszywający ból. Dlaczego? Czemu to mnie spotkało? Jak ja to teraz jej powiem?
Skuliłem się na podłodze szlochając. Dziękowałem bogu, że chłopców nie ma w domu, że nie ma JEGO...
Westchnąłem i szybkim ruchem otarłem krople. Musze to jak najszybciej wyjaśnić. Zebrałam się w sobie i drżącymi palcami wybrałem numer mojej dziewczyny.
Po kilku sygnałach usłyszałem wesoły głosik:
-Hej kocie, co tam?
-[TI], musimy pogadać.- powiedziałem łamiącym się głosem- będę u ciebie za dziesięć minut- dodałem i nie czekając na odpowiedź - rozłączyłem się.
Zbiegłem na dol, chwyciłem kluczyki i już po chwili jechałem w stronę jej domu. Przez cala drogę próbowałem powstrzymać łzy, niestety nie udało się. Pojawiły się w moich oczach zasłaniając mi widoczność. Usłyszałem pisk opon. Pod wpływem impulsu skręciłem gwałtownie w prawo. Stanąłem na poboczu. Nabrałem powietrza, tylko po to aby potem wypuścić je z głośnym sykiem. Jeszcze mi tu wypadku brakowało... Otarłem oczy. Spojrzałem w stronę samochodu stojącego naprzeciwko. Widząc otwierające się drzwiczki ruszyłem przed siebie. W lusterku odbijał się przeklinający na mnie mężczyznę po czterdziestce. Nie przejąłem się tym.
Nie minęły dwie minuty, a parkowałem już pod domem mojej dziewczyny. Wysiadłem i podszedłem do drzwi. Zanim zdążyłem wykonać jakikolwiek ruch stały przede mną otworem. Po chwili znalazłem się w objęciach [TI]. Delikatnie odsunąłem ją do siebie. Patrzyła na mnie zaskoczona.
-Mogę wejść?- spytałem nieśmiało.
Kiwnęła głową i wprowadziła mnie do salonu. Usiedliśmy na kanapie.
-Słucham cię. Co się stało?- powiedziała zaniepokojona.
-Bo ja... -cała mowa, nad którą pracowałem wyleciała mi z głowy.
Spuściłem wzrok. Nie mogłem uporządkować swoich myśli. Nienawidzę ranić ludzi! Przełknąłem ślinę. Postanowiłem powiedzieć jej od razu.
-Ja... kocham innego.- wydukałem.
-Jak to INNEGO?- krzyknęła.
Po raz kolejny tego dnia łzy napłynęły mi do oczu. Widząc to złagoniała.
-Hazz, jesteś gejem?- upewniła się spokojnym głosem.
Pokiwałem twierdząco głową. Ku mojemu zaskoczeniu przytuliła mnie mocno. Płakała, ale nie obwiniała mnie. Nie spodziewałem się takiego zrozumienia z jej strony. Odwzajemniłem uścisk.
-Życzę Wam szczęścia.
Jej uśmiech był pełen bólu. Pocałowałem ją w czoło. Wtuliła się we mnie mocniej. Siedzieliśmy w takiej pozycji następne pół godziny. Żadne z nas nie wypowiedziało ani jednego słowa.Przepełniło mnie uczucie ulgi.
*miesiąc później, oczami narratora*
Przez cały miesiąc Harry nie ruszał się z domu. Przyjaciele próbowali się z
nim skontaktować lecz bez skutku. Najbardziej ucierpiał przy tym Louis. Po
wielu nieudanych próbach zamknął się w swoim domu i do nikogo się nie odzywał.
Chłopcy często przychodzili do niego alby go pocieszyć. Na początku nie udawało
im się to. Jednak po ponad tygodniu Marchewkowy zaczął się uśmiechać. Robił to
tylko w obecności 3/5 1D, ale i to poprawiało mu samopoczucie.Któregoś dnia tuż po ich wizycie Louisowi pozostał dobry humor. Udał się do kuchni alby zrobić sobie kawę. Gdy włączył ekspres usłyszał dzwonek do drzwi.
*perspektywa Harrego*
Zacisnąłem dłonie w pięści i odetchnąłem głęboko. Powiem mu! Nie mogę tego dłużej
w sobie dusić! Zamknąłem oczy pukając do drzwi. Otworzył mi jak zwykle radosny
lecz gdy zobaczył w jakim jestem stanie uśmiech zszedł mu z twarzy.-Harry.- powiedział z niedowierzaniem i mocno mnie przytulił.
Po chwili odsunął się i spojrzał na mnie.
-Co się stało?- zapytał zmartwiony.
Milczałem. Nie wiedziałem co powiedzieć. Objął mnie delikatnie i wprowadził do środka. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Z resztą jak zawszę gdy to robił. Czułem, że nie powinienem, ale wtuliłem się w niego zaciągając jego zapachem. Usadził mnie na kanapie i popatrzył głęboko w oczy. Byłem jak sparaliżowany. Nagle to co miałem zrobić wydało mi się niewyobrażalnie głupie. "To zniszczy naszą przyjaźń"- przemknęło mi przez myśl. Przymknąłem powieki. Wytoczyła się z pod nich jedna, pełna bólu łza. Loui przybliżył się do mnie i przytulił. "Nie pomagasz". Trwaliśmy w tym uścisku przez dłuższy czas. Odsunął się ode mnie delikatnie, aby spojrzeć mi w twarz. Utonąłem w jego błękitnych tęczówkach. Pogłaskał mnie po policzku uśmiechając się pocieszająco. Przymknął oczy. Nie miałem odwagi wykonać jakiegokolwiek ruchu. Wszystko co robił widziałem jakby w zwolnionym tempie. Poczułem jego usta na swoich. Serce zaczęło mi szybciej bić lecz ciało odmówiło posłuszeństwa. Odsunął się zmieszany. Jego policzki zdobiły słodkie rumieńce. Podrapał się w szyje. Czekał na moją reakcje. Nadal byłem w szoku. Patrzyłem na niego osłupiały. Widziałem jak się denerwował. Wzrok miał utkwiony w podłodze. Przykryłem jego dłoń swoją. Spojrzał na mnie pytająco. Odgarnąłem mu grzywkę opadającą na oczy. Uśmiechnąłem się i złączyłem nasze usta w pocałunku. Od razu go odwzajemnił. Moje ciało przeszyły cudowne dreszcze. Wplótł palce w moje loki jednocześnie przyciągając mocniej do siebie. Przerwaliśmy pocałunek. Patrzyliśmy sobie w oczy z szerokimi uśmiechami.
-Kocham Cię.- szepnąłem bojąc się, że zepsuję tą idealną chwile.
-Ja ciebie też- odparł szeptem.
Zayn
Siedziałem na kanapie beznamiętnie przeuczając kanały. [TI]
była nadal w swoim pokoju, cały czas rozmawiała ze swoją siostrą. Rozumiem, że
nie długo się nie widziały, ale kurde... gadają już od jakiś trzech godzin!!! Z
moich przemyśleń wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Nie mając innego wyjścia
podniosłem swój zacny tyłeczek z kanapy i poszedłem otworzyć. Za drzwiami stał
jakiś chłopak, w ręku trzymał jedną, długą, czerwoną róże. Uśmiechał się
szeroko, ale na mój widok zrzedła mu mina.
-Słucham?- zapytałem patrząc na niego z ukosa.
-Emmmm... Ja do [TI]. Jestem Ed.- powiedział podając mi rękę i uśmiechając się nieśmiało.
-Zayn, jej chłopak- powiedziałem ściskając ją.
-[TI] nie wspominała, że ma chłopaka.- odparł zaskoczony.
W odpowiedzi tylko zmroziłem go wzrokiem. Już miał to skomentować kiedy usłyszałem kroki na schodach.
-Ed!!!!- pisnęła dziewczyna i rzuciła mu się w ramiona.
-Hej mała, tęskniłem...- powiedział całując ją w czoło.
-Ja też, nawet nie wiesz jak- mruknęła mocnej się w niego wtulając.
-Słucham?- zapytałem patrząc na niego z ukosa.
-Emmmm... Ja do [TI]. Jestem Ed.- powiedział podając mi rękę i uśmiechając się nieśmiało.
-Zayn, jej chłopak- powiedziałem ściskając ją.
-[TI] nie wspominała, że ma chłopaka.- odparł zaskoczony.
W odpowiedzi tylko zmroziłem go wzrokiem. Już miał to skomentować kiedy usłyszałem kroki na schodach.
-Ed!!!!- pisnęła dziewczyna i rzuciła mu się w ramiona.
-Hej mała, tęskniłem...- powiedział całując ją w czoło.
-Ja też, nawet nie wiesz jak- mruknęła mocnej się w niego wtulając.
Z każdym takim gestem w moje serce wbijało się tysiące noży. No tak, to było zbyt piękne, żeby było prawdziwe. Jednak mimo bólu nadal tam stałem i wpatrywałem się w nich. "Masochista"- przemknęło mi przez myśl, ale prawda była taka, że nie mogłem uwierzyć w to co widzę. Chciałem aby to wszytko okazało się złym snem albo chociaż głupim żartem. Niestety to się działo na prawdę.
Gdy tylko od siebie się oderwali chłopak objął moją(?) dziewczynę, a ona oznajmiła:
-Idziemy na spacer, nie czekaj na mnie.
I wyszli. Stałem nadal osłupiały. Czy to było równoznaczne z zerwaniem? Czułem jak łzy napływają mi do oczu, szybkim ruchem starłem je rękawem. Muszę z tym skończyć.... [TI] była całym moim światem, moim powietrzem, a teraz zostawiła mnie dla jakiegoś chłoptasia z różą. Poszedłem do łazienki i wziąłem jedną z moich jednorazówek. Zaniosłem ją do kuchni i roztrzaskałem na kawałeczki. Po chwili trzymałem w dłoni moje upragnione wybawienie- żyletkę. Niemalże w podskokach popędziłem na górę. Przed pierwszą rysą pozwoliłem sobie przemyśleć swoje życie. Przyjaciele, zespół, fani, dalekie podróże.... Ja to miałem dobrze. Właśnie! Fani, chłopcy, ja im nie mogę tego zrobić! Czemu tyle osób ma cierpieć przez moją próbę zaznania spokoju? Odetchnąłem głęboko i odłożyłem ostrze na brzeg umywalki. Usiadłem na podłodze, schowałem twarz w dłoniach i już po chwili po całym domu niósł się mój szloch. Inni mogliby stwierdzić, że to zwykła histeria, ale on dawał mi ukojenie.Po jakimś czasie, kiedy udało mi się względnie uspokoić, postanowiłem zadzwonić do Nialla. On mi pomoże. Drżącymi palcami wybrałem jego numer.
-Hej, co tam?- usłyszałem wesoły głos.
Na jego dźwięk mimowolnie się uśmiechnąłem.
-Nialler, mógłbyś do mnie przyjechać?- wychrypiałem.
-Jezu, Zayn co się stało? Oczywiście, że przyjadę. Jesteś u siebie?
-Opowiem ci później. Tak, jestem w domu.- odpowiedziałem i rozłączyłem się.
Po pięciu minutach rozległ się dzwonek. Kolejny raz
przemyłem twarz i poszedłem otworzyć. Za drzwiami stał blondas ze zmartwioną
miną. Gdy tylko mnie zobaczył podszedł do mnie i przytulił. Westchnąłem
zaciągając się jego kojącym zapachem. W tym uścisku udaliśmy się do salonu.
-Co się stało?- zapytał Irlandczyk gdy tylko usiedliśmy na sofie.
-[TI] mnie zdradza...
-Co? To nie możliwe! Jak to?
-Dzisiaj przyszedł do niej jakiś Ed, miał różę... Przytulali się, mówili jak bardzo tęsknili i pocałował ją w czoło...- w tym momencie całkowicie się rozkleiłem. Łzy popłynęły strumieniami wsiąkając w koszulkę blondyna. On tylko głaskał mnie po głowę.
-Co się stało?- zapytał Irlandczyk gdy tylko usiedliśmy na sofie.
-[TI] mnie zdradza...
-Co? To nie możliwe! Jak to?
-Dzisiaj przyszedł do niej jakiś Ed, miał różę... Przytulali się, mówili jak bardzo tęsknili i pocałował ją w czoło...- w tym momencie całkowicie się rozkleiłem. Łzy popłynęły strumieniami wsiąkając w koszulkę blondyna. On tylko głaskał mnie po głowę.
Pół godziny później zadzwonił telefon Horana.
-Słucham?...U Zayna....Nie mogę...Co?...Już jadę!!
Spojrzałem na niego pytająco.
-Greg jest chory, nie ma z kim zostać, muszę się nim zająć.
Pokiwałem smutno głową.
-Ej, nie smutaj... Mam zadzwonić po Louisa?
-Nie dzięki, poradzę sobie. Jedź już.- wymusiłem uśmiech.
Nie przekonało go to, ale przytulił mnie ostatni raz i poszedł.
-Słucham?...U Zayna....Nie mogę...Co?...Już jadę!!
Spojrzałem na niego pytająco.
-Greg jest chory, nie ma z kim zostać, muszę się nim zająć.
Pokiwałem smutno głową.
-Ej, nie smutaj... Mam zadzwonić po Louisa?
-Nie dzięki, poradzę sobie. Jedź już.- wymusiłem uśmiech.
Nie przekonało go to, ale przytulił mnie ostatni raz i poszedł.
Po jego wyjściu skuliłem się na kanapie i zacząłem płakać. Nie wiem jak długo tak siedziałem. W takim stanie zastała mnie [TI].
-Miśku, co jest?- zapytała troskliwie kładąc mi rękę na ramieniu.
Od razu ją strąciłem i spojrzałem w jej zmartwione oczy.
-Jeszcze się pytasz!- warknąłem.-Dlaczego to cię w ogóle obchodzi?
Spojrzała na mnie pytająco lecz z wielkim bólem.
-Przecież masz Eda...- szepnąłem i ponownie schowałem twarz w dłoniach.
Ku mojemu zdziwieniu roześmiała się z ulgą.
-Oj ty mój zazdrośniku- powiedziała z czułością i mocno się we mnie wtuliła.
Nie wiedziałem co robić.
-Ed to mój brat. Nie widzieliśmy się ponad dwa lata.- odpowiedziała na moje nieme pytanie.
Odetchnąłem z ulgą i przyciągnąłem ją do siebie. To zdarzenie uświadomiło mi jak bardzo ją kocham....
Subskrybuj:
Posty (Atom)