niedziela, 14 kwietnia 2013

Larry



Usiadłem na łózku, schowałem twarz w dłoniach...
Nagle powietrze rozdarł mój głośny krzyk. Nawet nie zauważyłem kiedy łzy zaczęły spływać po mojej twarzy. Jedyne co czułem to przeszywający ból. Dlaczego? Czemu to mnie spotkało? Jak ja to teraz jej powiem?
Skuliłem się na podłodze szlochając. Dziękowałem bogu, że chłopców nie ma w domu, że nie ma JEGO...
Westchnąłem i szybkim ruchem otarłem krople. Musze to jak najszybciej wyjaśnić. Zebrałam się w sobie i drżącymi palcami wybrałem numer mojej dziewczyny.
Po kilku sygnałach usłyszałem wesoły głosik:
-Hej kocie, co tam?
-[TI], musimy pogadać.- powiedziałem łamiącym się głosem- będę u ciebie za dziesięć minut- dodałem i nie czekając na odpowiedź - rozłączyłem się.
Zbiegłem na dol, chwyciłem kluczyki i już po chwili jechałem w stronę jej domu. Przez cala drogę próbowałem powstrzymać łzy, niestety nie udało się. Pojawiły się w moich oczach zasłaniając mi widoczność. Usłyszałem pisk opon. Pod wpływem impulsu skręciłem gwałtownie w prawo. Stanąłem na poboczu. Nabrałem powietrza, tylko po to aby potem wypuścić je z głośnym sykiem. Jeszcze mi tu wypadku brakowało...  Otarłem oczy. Spojrzałem w stronę samochodu stojącego naprzeciwko. Widząc otwierające się drzwiczki ruszyłem przed siebie. W lusterku odbijał się przeklinający na mnie mężczyznę po czterdziestce. Nie przejąłem się tym.
Nie minęły dwie minuty, a parkowałem już pod domem mojej dziewczyny. Wysiadłem i podszedłem do drzwi. Zanim zdążyłem wykonać jakikolwiek ruch stały przede mną otworem. Po chwili znalazłem się w objęciach [TI]. Delikatnie odsunąłem ją do siebie. Patrzyła na mnie zaskoczona.
-Mogę wejść?- spytałem nieśmiało.
Kiwnęła głową i wprowadziła mnie do salonu. Usiedliśmy na kanapie.
-Słucham cię. Co się stało?- powiedziała zaniepokojona.
-Bo ja... -cała mowa, nad którą pracowałem wyleciała mi z głowy.
Spuściłem wzrok. Nie mogłem uporządkować swoich myśli. Nienawidzę ranić ludzi! Przełknąłem ślinę. Postanowiłem powiedzieć jej od razu.
-Ja... kocham innego.- wydukałem.
-Jak to INNEGO?- krzyknęła.
Po raz kolejny tego dnia łzy napłynęły mi do oczu. Widząc to złagoniała.
-Hazz, jesteś gejem?- upewniła się spokojnym głosem.
Pokiwałem twierdząco głową. Ku mojemu zaskoczeniu przytuliła mnie mocno. Płakała, ale nie obwiniała mnie. Nie spodziewałem się takiego zrozumienia z jej strony. Odwzajemniłem uścisk.
-Życzę Wam szczęścia.
Jej uśmiech był pełen bólu. Pocałowałem ją w czoło. Wtuliła się we mnie mocniej. Siedzieliśmy w takiej pozycji następne pół godziny. Żadne z nas nie wypowiedziało ani jednego słowa.Przepełniło mnie uczucie ulgi.
*miesiąc później, oczami narratora*
Przez cały miesiąc Harry nie ruszał się z domu. Przyjaciele próbowali się z nim skontaktować lecz bez skutku. Najbardziej ucierpiał przy tym Louis. Po wielu nieudanych próbach zamknął się w swoim domu i do nikogo się nie odzywał. Chłopcy często przychodzili do niego alby go pocieszyć. Na początku nie udawało im się to. Jednak po ponad tygodniu Marchewkowy zaczął się uśmiechać. Robił to tylko w obecności 3/5 1D, ale i to poprawiało mu samopoczucie.
Któregoś dnia tuż po ich wizycie Louisowi pozostał dobry humor. Udał się do kuchni alby zrobić sobie kawę. Gdy włączył ekspres usłyszał dzwonek do drzwi.
*perspektywa Harrego*
Zacisnąłem dłonie w pięści i odetchnąłem głęboko. Powiem mu! Nie mogę tego dłużej w sobie dusić! Zamknąłem oczy pukając do drzwi. Otworzył mi jak zwykle radosny lecz gdy zobaczył w jakim jestem stanie uśmiech zszedł mu z twarzy.
-Harry.- powiedział z niedowierzaniem i mocno mnie przytulił.
Po chwili odsunął się i spojrzał na mnie.
-Co się stało?- zapytał zmartwiony.
Milczałem. Nie wiedziałem co powiedzieć. Objął mnie delikatnie i wprowadził do środka. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Z resztą jak zawszę gdy to robił. Czułem, że nie powinienem, ale wtuliłem się w niego zaciągając jego zapachem. Usadził mnie na kanapie i popatrzył głęboko w oczy. Byłem jak sparaliżowany. Nagle to co miałem zrobić wydało mi się niewyobrażalnie głupie. "To zniszczy naszą przyjaźń"- przemknęło mi przez myśl. Przymknąłem powieki. Wytoczyła się z pod nich jedna, pełna bólu łza. Loui przybliżył się do mnie i przytulił. "Nie pomagasz". Trwaliśmy w tym uścisku przez dłuższy czas. Odsunął się ode mnie delikatnie, aby spojrzeć mi w twarz. Utonąłem w jego błękitnych tęczówkach. Pogłaskał mnie po policzku uśmiechając się pocieszająco. Przymknął oczy. Nie miałem odwagi wykonać jakiegokolwiek ruchu. Wszystko co robił widziałem jakby w zwolnionym tempie. Poczułem jego usta na swoich. Serce zaczęło mi szybciej bić lecz ciało odmówiło posłuszeństwa. Odsunął się zmieszany. Jego policzki zdobiły słodkie rumieńce. Podrapał się w szyje. Czekał na moją reakcje. Nadal byłem w szoku. Patrzyłem na niego osłupiały. Widziałem jak się denerwował. Wzrok miał utkwiony w podłodze. Przykryłem jego dłoń swoją. Spojrzał na mnie pytająco. Odgarnąłem mu grzywkę opadającą na oczy. Uśmiechnąłem się i złączyłem nasze usta w pocałunku. Od razu go odwzajemnił. Moje ciało przeszyły cudowne dreszcze. Wplótł palce w moje loki jednocześnie przyciągając mocniej do siebie. Przerwaliśmy pocałunek. Patrzyliśmy sobie w oczy z szerokimi uśmiechami.
-Kocham Cię.- szepnąłem bojąc się, że zepsuję tą idealną chwile.
-Ja ciebie też- odparł szeptem.

1 komentarz: