niedziela, 14 kwietnia 2013

Zayn



Siedziałem na kanapie beznamiętnie przeuczając kanały. [TI] była nadal w swoim pokoju, cały czas rozmawiała ze swoją siostrą. Rozumiem, że nie długo się nie widziały, ale kurde... gadają już od jakiś trzech godzin!!! Z moich przemyśleń wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Nie mając innego wyjścia podniosłem swój zacny tyłeczek z kanapy i poszedłem otworzyć. Za drzwiami stał jakiś chłopak, w ręku trzymał jedną, długą, czerwoną róże. Uśmiechał się szeroko, ale na mój widok zrzedła mu mina.
-Słucham?- zapytałem patrząc na niego z ukosa.
-Emmmm... Ja do [TI]. Jestem Ed.- powiedział podając mi rękę i uśmiechając się nieśmiało.
-Zayn, jej chłopak- powiedziałem ściskając ją.
-[TI] nie wspominała, że ma chłopaka.- odparł zaskoczony.
W odpowiedzi tylko zmroziłem go wzrokiem. Już miał to skomentować kiedy usłyszałem kroki na schodach.
-Ed!!!!- pisnęła dziewczyna i rzuciła mu się w ramiona.
-Hej mała, tęskniłem...- powiedział całując ją w czoło.
-Ja też, nawet nie wiesz jak- mruknęła mocnej się w niego wtulając.

Z każdym takim gestem w moje serce wbijało się tysiące noży. No tak, to było zbyt piękne, żeby było prawdziwe. Jednak mimo bólu nadal tam stałem i wpatrywałem się w nich. "Masochista"- przemknęło mi przez myśl, ale prawda była taka, że nie mogłem uwierzyć w to co widzę. Chciałem aby to wszytko okazało się złym snem albo chociaż głupim żartem. Niestety to się działo na prawdę.

Gdy tylko od siebie się oderwali chłopak objął moją(?) dziewczynę, a ona oznajmiła:
-Idziemy na spacer, nie czekaj na mnie.
I wyszli. Stałem nadal osłupiały. Czy to było równoznaczne z zerwaniem? Czułem jak łzy napływają mi do oczu, szybkim ruchem starłem je rękawem. Muszę z tym skończyć.... [TI] była całym moim światem, moim powietrzem, a teraz zostawiła mnie dla jakiegoś chłoptasia z różą. Poszedłem do łazienki i wziąłem jedną z moich jednorazówek. Zaniosłem ją do kuchni i roztrzaskałem na kawałeczki. Po chwili trzymałem w dłoni moje upragnione wybawienie- żyletkę. Niemalże w podskokach popędziłem na górę. Przed pierwszą rysą pozwoliłem sobie przemyśleć swoje życie. Przyjaciele, zespół, fani, dalekie podróże.... Ja to miałem dobrze.  Właśnie! Fani, chłopcy, ja im nie mogę tego zrobić! Czemu tyle osób ma cierpieć przez moją próbę zaznania spokoju? Odetchnąłem głęboko i odłożyłem ostrze na brzeg umywalki. Usiadłem na podłodze, schowałem twarz w dłoniach i już po chwili po całym domu niósł się mój szloch. Inni mogliby stwierdzić, że to zwykła histeria, ale on dawał mi ukojenie.Po jakimś czasie, kiedy udało mi się względnie uspokoić, postanowiłem zadzwonić do Nialla. On mi pomoże. Drżącymi palcami wybrałem jego numer.
-Hej, co tam?- usłyszałem wesoły głos.
Na jego dźwięk mimowolnie się uśmiechnąłem.
-Nialler, mógłbyś do mnie przyjechać?- wychrypiałem.
-Jezu, Zayn co się stało? Oczywiście, że przyjadę. Jesteś u siebie?
-Opowiem ci później. Tak, jestem w domu.- odpowiedziałem i rozłączyłem się.

Po pięciu minutach rozległ się dzwonek. Kolejny raz przemyłem twarz i poszedłem otworzyć. Za drzwiami stał blondas ze zmartwioną miną. Gdy tylko mnie zobaczył podszedł do mnie i przytulił. Westchnąłem zaciągając się jego kojącym zapachem. W tym uścisku udaliśmy się do salonu.
-Co się stało?- zapytał Irlandczyk gdy tylko usiedliśmy na sofie.
-[TI] mnie zdradza...
-Co? To nie możliwe! Jak to?
-Dzisiaj przyszedł do niej jakiś Ed, miał różę... Przytulali się, mówili jak bardzo tęsknili i pocałował ją w czoło...- w tym momencie całkowicie się rozkleiłem. Łzy popłynęły strumieniami wsiąkając w koszulkę blondyna.  On tylko głaskał mnie po głowę.

Pół godziny później zadzwonił telefon Horana.
-Słucham?...U Zayna....Nie mogę...Co?...Już jadę!!
Spojrzałem na niego pytająco.
-Greg jest chory, nie ma z kim zostać, muszę się nim zająć.
Pokiwałem smutno głową.
-Ej, nie smutaj... Mam zadzwonić po Louisa?
-Nie dzięki, poradzę sobie. Jedź już.- wymusiłem uśmiech.
Nie przekonało go to, ale przytulił mnie ostatni raz i poszedł.

Po jego wyjściu skuliłem się na kanapie i zacząłem płakać. Nie wiem jak długo tak siedziałem. W takim stanie zastała mnie [TI].
-Miśku, co jest?- zapytała troskliwie kładąc mi rękę na ramieniu.
Od razu ją strąciłem i spojrzałem w jej zmartwione oczy.
-Jeszcze się pytasz!- warknąłem.-Dlaczego to cię w ogóle obchodzi?
Spojrzała na mnie pytająco lecz z wielkim bólem.
-Przecież masz Eda...- szepnąłem i ponownie schowałem twarz w dłoniach.
Ku mojemu zdziwieniu roześmiała się z ulgą.
-Oj ty mój zazdrośniku- powiedziała z czułością i mocno się we mnie wtuliła.
Nie wiedziałem co robić.
-Ed to mój brat. Nie widzieliśmy się ponad dwa lata.- odpowiedziała na moje nieme pytanie.
Odetchnąłem z ulgą i przyciągnąłem ją do siebie. To zdarzenie uświadomiło mi jak bardzo ją kocham....

1 komentarz: